Apel o modlitwę w intencji arcybiskupa Andrzeja Dzięgi dociera do coraz większej ilości osób. Ku naszemu zdziwieniu spotkał się również z krytyką redaktora Tomasza Terlikowskiego. Jako organizatorzy akcji modlitewnej, postanowiliśmy podjąć polemikę z jego opinią wyrażoną we wpisie na profilu Facebook.
Tomasz Terlikowski uznał, że nasze wezwanie do modlitwy jest jednym z wydarzeń doskonale obrazujących to, co nazywa „herezją klerykalizmu”. Użycie tytułu „pomazańca” wobec biskupa uznaje za kuriozalne, stwierdzając, że określenie to odnosi się jedynie do osoby Chrystusa, a – jak słusznie zresztą zauważa – trudno utożsamiać arcybiskupa z Mesjaszem (choć chyba ma świadomość, że jeśli ktoś najpełniej występuje „in persona Christi”, oraz jako „alter Christus”, to właśnie biskup, mający pełnię sakramentu święceń. Oczywiście w trakcie liturgii.). Dalej jednak przypomina o tym, że pomazańcem jest każdy kapłan, a w końcu i każdy ochrzczony… Pomijając uderzającą niekonsekwencję, zauważmy tylko, że na płaszczyźnie powołania jakim Pan Bóg obdarza każdego człowieka, jest istotna różnica między powołaniem do kapłaństwa hierarchicznego a powołaniem do małżeństwa. Sakramenty: święceń i małżeństwa udzielają każdy, szczególnego posłannictwa w Kościele (zob. KKK 1534), ponadto święcenia biskupie stanowią pełnię sakramentu kapłaństwa, co oznacza szczególne powołanie, także w obrębie stanu duchownego.
W 1 ks. Samuela czytamy: „Niech mię Pan broni przed podniesieniem ręki na pomazańca Pańskiego!” (1 Sm 26,11). Dawid ma świadomość godności wybraństwa bożego, którą w Starym Testamencie obdarzani byli królowie, prorocy i kapłani, (czego znakiem zewnętrznym było namaszczenie oliwą), a które było zapowiedzią wybraństwa Chrystusa, a także ustanowionej przez Niego posługi „święceń Nowego Przymierza” (KKK 1539). Jak uczy Kościół w swoim katechizmie: „Sakra biskupia wraz z urzędową funkcją uświęcania przynosi również funkcję nauczania i rządzenia… przez włożenie rąk i przez słowa konsekracji udzielana jest łaska Ducha Świętego i wyciskane święte znamię, tak że biskupi w sposób szczególny i dostrzegalny przejmują rolę samego Chrystusa, Mistrza, Pasterza i Kapłana, i w Jego osobie (in Eius persona) działają” (KKK 1558).
Wezwanie do obrony biskupa jako „pomazańca” nie powinno zatem dziwić, a w tej sytuacji jest szczególnie uzasadnione. Zauważmy dodatkowo, że termin “pomazaniec” ma w polskiej literaturze historycznej i religijnej pewną konotację, która, jako żywo, zdaje się umykać Tomaszowi Terlikowskiemu.
Chodzi mianowicie o sprawę św. Stanisława – modelowy wręcz przykład konfliktu biskupa i państwa (w tym przypadku władcy koronowanego) w historii Polski. To o nich obu (królu Bolesławie i biskupie) napisał Anonim zwany Gallem:
…będąc pomazańcem (bożym) nie powinien (drugiego) pomazańca za żaden grzech karać cieleśnie…
I króla i biskupa krakowskiego nazywa kronikarz pomazańcami. Tłumaczy się to dwojako – jako wyraz namaszczenia chrzcielnego (wtedy sens zdania odnosiłby się do konfliktu dwóch chrześcijan, z których jeden ukarał drugiego cieleśnie, ale byłby to pewien absurd) lub jako wyraz namaszczenia sakramentalnego (pełni władzy kapłańskiej w osobie biskupa) oraz monarszego (koronacja królewska była związana z namaszczeniem, które traktowano jako sakramentalium). W tym drugim rozumieniu opinia kronikarza staje się bardziej zrozumiała. Nie powinien bowiem pomazaniec boży, jakim jest monarcha karać na ciele pomazańca jakim jest biskup.
Abstrahujemy tutaj od wielkiej dyskusji na temat “grzechu” św. Stanisława, nazywanego dalej przez Galla “traditores”, czyli – jak się najczęściej tłumaczy – “zdrajcą”. To, co z punktu widzenia monarchy i dworu nazywano zdradą, mogło być po prostu upomnieniem władcy i brakiem zgody na jego postępowanie. Za ten sprzeciw biskup zapłacił głową.
W polskiej tradycji historia mordu na św. Stanisławie rzutowała zarówno na dzieje monarchii i Kościoła, jak i stosunek do osoby biskupa i całego Episkopatu.
Gdy patrzymy obecnie, jak walec medialny (i żeby nie było! Nie chodzi nam o sądownie rozpatrzone oskarżenia zakończone prawomocnym wyrokiem!) przetacza się po polskich duchownych, w tle przypomina nam się “sprawa św. Stanisława”. Żaden dziennikarz, ani publicysta, czy komentator życia publicznego (zwłaszcza ochrzczony) nie może bowiem rościć sobie prawa do ferowania wyroków i osądów wobec bliźniego, zwłaszcza, gdy bliźnim tym jest pasterz Kościoła. Kończy się to zawsze tragicznie. Dlatego, zamiast formułowania medialnych pomówień i wezwań do dymisji, proponujemy modlitwę. Dziwne, że owa propozycja wzbudza niechęć tak, wydawałoby się, ugruntowanych w wierze osób, jak redaktor Terlikowski.
Jak nazwać inaczej niż atakiem, medialną nagonkę, w której słyszymy nawoływania do rezygnacji z urzędu biskupiego? Zarzuca się nam uległość kościelnemu despotyzmowi, zupełnie jakby zapominając o łasce jaką Pan Bóg wylewa na wiernych przez ręce swojego sługi. Czyż owce mają patrzeć obojętnie, gdy uderzany jest pasterz? Wydaje się nam, że spełniają się – po raz któryś z kolei – słowa Pisma św.: „Uderzę pasterza, a rozproszą się owce stada.”(Mt 26,31). Dziwnym jest, że redaktor Terlikowski, słusznie troszcząc się o ofiary pedofilów, również tych w sutannach, zapomina, że wszyscy wierni są owcami potrzebującymi i miłującymi swoich pasterzy.
W opublikowanym na stronie internetowej apelu o modlitwę nie odnieśliśmy się bezpośrednio do treści wysuwanych wobec arcybiskupa oskarżeń, co w swoim wpisie Tomasz Terlikowski nam wypomina. Dlaczego jednak mielibyśmy przytaczać opinie mające status niezweryfikowanych przez sąd pomówień? Nie temu poświęcona jest strona.
Celem akcji jest modlitwa – tak jak zauważyliśmy: niezależnie od opinii. Jesteśmy, jako chrześcijanie, wezwani przez Chrystusa, przede wszystkim do miłości bliźniego, każdego, ale szczególnie naszych Pasterzy.
Prosimy was, bracia, abyście uznawali tych, którzy się wśród was trudzą, którzy przewodzą wam i w Panu was napominają. Ze względu na ich pracę otaczajcie ich szczególną miłością! (1 Tes 5,12-13)
Modlitwa jest wyrazem tej szczególnej miłości, wg słów Apostoła. Dlaczego publicyści (a zwłaszcza kapłani chętnie zajmujący się w mediach tą sprawą) oraz portale, mieniące się chrześcijańskimi, do niej nie namawiają? Zachęcamy więc – zarówno pana redaktora, jak i innych, do podjęcia wspólnej modlitwy!
Stowarzyszenie Opcja Benedykta